Szłam przez miasto i zobaczyłam Candy i
Roll, które zauważyły mnie i machały z daleka. Z chwilowym zawahaniem
podeszłam i usiadłam obok nich. Gdy słuchałam pogawędki zobaczyłam
kocura, który nas zauważył. Najwyraźniej zmierzał ku nam. Podszedł i
przedstawił się jako Jack Beksa. Imię Jack zawsze kojarzy z "Titaniciem", a
Beksa z małą i rozwydrzoną dziewczynką, która płacze bo mama nie kupiła
jej lizaka. Kot chciał, żebym ja, Candy i Roll poszły z nim się
przejść. Kotki z radością podreptały za Jack'iem za to ja, na propozycje
przewróciłam oczami i powlokłam się nie chętnie na końcu "wesołej
parady". Jack pytał się o nasze imiona, ale byłam zbyt pochłonięta
swoimi myślami, żeby kogo ktokolwiek słuchać a tym bardziej odpowiadać na
pytania. Kot chyba zauważył, że (jak na razie) go ignoruję.
-Ekchem! -zakaszlała jedna z kotek. Podskoczyłam wystraszona, jakby ktoś nagle wyrwał mnie ze snu.
-Co? Ktoś coś chciał? -zapytałam.
-Chciałem wiedzieć jak macie na imię...- mruknął Jack.
-Shadow. W skrócie Shed.-odparłam oschle. Poszliśmy dalej i doczłapaliśmy do parku.
<Jack?, Candy, Roll? I nie jesteś jedyny Jack hue hue hue! Szalone opowiadania nadchodzą!!!>
-Ekchem! -zakaszlała jedna z kotek. Podskoczyłam wystraszona, jakby ktoś nagle wyrwał mnie ze snu.
-Co? Ktoś coś chciał? -zapytałam.
-Chciałem wiedzieć jak macie na imię...- mruknął Jack.
-Shadow. W skrócie Shed.-odparłam oschle. Poszliśmy dalej i doczłapaliśmy do parku.
<Jack?, Candy, Roll? I nie jesteś jedyny Jack hue hue hue! Szalone opowiadania nadchodzą!!!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz